Bycie freelancerem w branży webowej to nie zawód.
To stan ducha.
To tryb życia, którego nie ogarniesz zwykłym plannerem z Empiku.
Kiedyś myślałem, że poukładam sobie dzień jak normalny człowiek.
Wiesz – pobudka o 7:00, śniadanie, praca przy biurku, telefon do klienta, szybki obiad, trochę sportu, Netflix, spać przed północą.
Słodki, maślany plan.
Idealny… na papierze.
A potem zostałem webmasterem.
I okazało się, że cała moja kreatywność przychodzi wtedy, gdy świat w końcu milknie.
Czasem jest to 23:00–5:00, a czasem padam na twarz o 21:00 i siadam do klawiatury o 4:13 nad ranem.
Bo to nie pora dnia robi różnicę.
Różnicę robi cisza.
Brak bodźców. Spokój. Przestrzeń do myślenia.
Wtedy słyszę myśli.
Wtedy klocki w głowie zaczynają wskakiwać na swoje miejsce.
Wtedy projekt, który przez cały dzień wyglądał jak porażka, nagle zaczyna się układać.
O 1:37 w nocy potrafię przebudować całą stronę tak, że mam ciarki.
A o 4:28 rano dopisać jedno zdanie, które sprzedaje lepiej niż cała reszta.
I wtedy czuję się jak artysta. Jak wynalazca. Jak gość, który przypadkiem stworzył Nutellę.
A rano?
Bywa różnie.
Czasem 8:17. Czasem 4:56.
Zależy, o której „skończyłem zmianę”.
Wstaję z kawą w jednej ręce i z wyrzutami sumienia w drugiej.
Albo z głową pełną pomysłów i jednym okiem jeszcze w projekcie.
Bo nie pracuję „od–do”.
Pracuję, jak jestem w trybie. A tryb włącza się wtedy, kiedy mu pasuje.
Klient dzwoni? Oddzwonię, jak skończę.
Praca kreatywna to nie jest pakowanie bułek.
Nie da się „na zawołanie” wymyślić hasła, ułożyć sekcji, wymyślić sensownego tekstu.
A już na pewno nie wtedy, gdy co chwilę dzwoni telefon.
Kiedyś odbierałem zawsze.
I po każdej takiej rozmowie potrzebowałem kilku minut, żeby wrócić na tor.
Zanim złapałem wątek – kolejny telefon. Kolejna poprawka. Kolejna sprawa.
Dziś?
Nie odbieram od razu.
Mam wyciszone powiadomienia.
Jeśli dzwonisz – oddzwonię.
Ale dopiero wtedy, gdy skończę to, nad czym siedzę.
Bo jak tworzę, to jestem w środku. W projekcie. I nie wychodzę „na chwilę”.
To nie jest olewka.
To szacunek. Dla mojej pracy. I dla Twojej też – bo to Twoją stronę właśnie robię.
Pracuję wtedy, gdy inni milkną.
Lubię noc.
Lubię wczesny poranek, jeszcze przed wschodem.
Lubię ten moment, kiedy nikt nic ode mnie nie chce.
To nie chodzi o to, czy jestem sową, czy skowronkiem.
Ja po prostu potrzebuję ciszy.
Bo kiedy nie dzwoni telefon, nie migają powiadomienia, nikt nie stuka, nie pisze, nie pyta –
wtedy wchodzę.
Wtedy naprawdę pracuję.
Wtedy jestem w tym całym WordPressie po szyję.
Wtedy widzę każdy odstęp między nagłówkiem a przyciskiem.
O czym tak myślisz?
To pytanie słyszę regularnie.
Podczas spotkań, przy kawie, nawet w sklepie.
„O czym tak myślisz?”
A ja najchętniej powiedziałbym:
„O przycisku CTA, który nie pasuje mi do tej jednej sekcji, bo coś mi tam ciąży kompozycyjnie…”
Ale mówię tylko: „O niczym”.
Bo jak wytłumaczyć, że czasem jestem w projekcie, nawet gdy siedzę przy stole?
Ciało jest obecne. Umysł – w kodzie, layoutach, czcionkach, proporcjach.
To się nie wyłącza.
To się po prostu dzieje.
I to chyba znaczy, że lubię to, co robię.
Freelancing to wolność. Ale to też odpowiedzialność.
Nie mam szefa, który mnie pilnuje.
Ale muszę być i szefem, i pracownikiem, i kontrolą jakości.
I niestety… mój szef też czasem zasypia z laptopem na klatce piersiowej.
Praca na własnych zasadach brzmi dumnie, ale wymaga jednej rzeczy:
Uczciwości wobec siebie.
I znalezienia rytmu, który działa. Dla mnie. Nie dla systemu.
Bo prawda jest taka:
najlepsze pomysły przychodzą wtedy, gdy nikt ci nie przeszkadza.
Gdy nie odbierasz, nie odpisujesz, nie rozpraszasz się.
Gdy jesteś w projekcie. Na serio.
A jeśli chcesz się skontaktować… najlepiej napisz na WhatsAppie
Nie chcę chaosu.
Nie chcę 5 różnych komunikatorów, SMS-ów, maili i telefonów „na szybko”.
Chcesz coś ustalić?
📱 WhatsApp.
Tam mam ciągłość rozmowy.
Wiem, że to Ty.
Wiem, że wrócę do tej wiadomości.
Nie musisz dzwonić.
Nie musisz się stresować.
Po prostu napisz.
Jak mam chwilę – odpiszę. Jak nie – to później. Ale wrócę. Zawsze.
To nie czat.
To moje centrum dowodzenia.
PS.
Jeśli jesteś moim klientem i piszesz do mnie rano – spokojnie.
Właśnie kończę parzyć kawę. Odpowiem.
Tylko nie teraz.
Bo albo dopiero wstałem, albo właśnie kończę coś, co wymagało ciszy.