„Mamy nową usługę!” – czyli dlaczego Twój post nic nie daje

Firmy, które mają swoją stronę internetową, zwykle wiedzą, że warto się tam dobrze przedstawić. Starają się zadbać o treść, czasem skorzystają z pomocy copywritera, czasem napiszą coś sami – ale jakoś czują, że strona to ważne miejsce. Że to wizytówka. Że tu wypada się postarać.

Ale Facebook?

Facebook traktowany jest jak miejsce na szybkie wrzutki. Zdjęcie realizacji, dwa zdania na szybko, ewentualnie link do strony. Bo przecież „trzeba coś wrzucić”.

Tyle że to „coś” rzadko przynosi efekty.

I nie dlatego, że Facebook nie działa. Działa. Ale tylko wtedy, kiedy rozumiesz, z kim tam rozmawiasz i czego ten ktoś oczekuje.

- Zykubek.pl

Facebook to nie tablica ogłoszeń

Typowy post firmowy wygląda tak:

Mamy nową usługę!
Informujemy, że od dziś obowiązują nowe godziny.
Przypominamy o naszej ofercie!

To są komunikaty. A nie rozmowa.

Nie ma tu żadnej emocji, żadnego punktu zaczepienia, żadnego powodu, żeby się zatrzymać. Dla odbiorcy to tylko szum – kolejny suchy tekst, który nie mówi nic ważnego i nie dotyczy jego życia.

A przecież właśnie o to chodzi w komunikacji: żeby dotyczyła życia odbiorcy.

Ludzie nie przeglądają Facebooka w poszukiwaniu Twojej oferty

Na Facebooka nie wchodzi się po to, żeby przeglądać katalogi usług. Ludzie są tam dla rozrywki, ciekawostek, emocji, kontaktu z innymi. Jeśli więc chcesz, żeby Twój post zadziałał, nie możesz wrzucać tekstu, który brzmi jak ulotka z lat 90.

Musisz wejść w rytm tego miejsca.

Napisać coś, co brzmi naturalnie, wzbudza ciekawość albo przynajmniej zatrzymuje wzrok.

Nie chodzi o to, żebyś nagle stał się stand-uperem albo robił memy. Chodzi o to, żebyś mówił ludzkim językiem. Takim, jakim mówiłbyś do kogoś po drugiej stronie telefonu. Albo do znajomego przy kawie.

Nie mów, co masz. Pokaż, co klient z tego ma

To podstawowa zasada – i obowiązuje nie tylko na Facebooku, ale właśnie tam widać ją najbardziej.

Zamiast pisać:

„W naszej ofercie pojawił się masaż relaksacyjny.”

Napisz:

„Stres zjada Cię od środka? Po godzinie masażu u nas poczujesz się, jakby ktoś zdjął Ci z barków cały tydzień.”

Zamiast:

„Nasza firma oferuje projektowanie stron internetowych.”

Napisz:

„Twoja obecna strona nie przynosi żadnych klientów? Zróbmy taką, która wreszcie zacznie pracować na Twój biznes.”

To nie magia. To zrozumienie, że klient nie kupuje „usługi”. Kupuje efekt. Ulgę. Spokój. Poczucie, że ktoś mu pomoże.

Zdjęcie bez kontekstu to tylko obrazek

Często firmy wrzucają zdjęcie swojej realizacji i podpisują je jednym zdaniem:
„Nasza realizacja z dziś.”
„Nowy ogród zimowy.”
„Efekt końcowy.”

Tylko że odbiorca nie wie, co to oznacza. Nie zna historii, nie zna sytuacji klienta, nie rozumie, co w tym zdjęciu jest warte uwagi. Nie wie, co poczuć.

A przecież możesz dodać jedno zdanie, które wprowadzi go w temat. Pokazać detal. Opisać emocję.

Zamiast:

„Realizacja ogrodu zimowego.”

Napisz:

„Ten ogród zimowy powstał w 5 dni – zrobiony tak, by poranne picie kawy miało nowy wymiar. Doświetlenie, widok na brzozy i spokój, którego wcześniej brakowało.”

Już to widzisz, prawda?

Nie informuj. Rozmawiaj.

W każdej branży da się mówić po ludzku. Możesz być producentem, wykonawcą, fryzjerem, architektem – i wciąż pisać tak, żeby ktoś miał ochotę Ci odpowiedzieć.

To nie znaczy, że musisz pisać „na luzie” albo używać slangu. To znaczy, że masz pisać dla ludzi – nie dla siebie, nie dla Google, nie dla branży.

I to właśnie staram się robić, kiedy tworzę treści dla klientów. Pisać tak, żeby te treści żyły. Żeby trafiały do ludzi. Żeby działały – nie tylko na stronie internetowej, ale też w social mediach.


Jeśli czujesz, że Twoje posty nic nie dają – to pewnie dlatego, że nikt nie czuje się ich adresatem.
Zróbmy to inaczej. Zróbmy to po ludzku.
A jeśli nie wiesz, jak zacząć – napisz do mnie. Pomogę.