Od czasu do czasu trafiamy na posty w internecie, które, choć są pisane półżartem, niestety odzwierciedlają pewien problem – ignorancję wobec podstawowych faktów naukowych. Jeden z takich postów, który ostatnio przykuł moją uwagę, narzeka na składniki w jedzeniu.
Wszędzie tylko ta chemia, normalnego jedzenia już w ogóle nie ma. Ostatnio chciałem kupić coś zdrowszego, a nawet tam:
- tiamina,
- ryboflawina,
- niacyna,
- kwas pantotenowy
- pirydoksyna,
- cyjanokobalamina
- kwas askorbinowy – chcą nas rozpuścić!
- biotyna – szampon na porost włosów w jedzeniu!
- kwas foliowy – wszedzie ten mikroplastik! A ten w postaci kwasu!
- retinol i pochodne,
- cholekalcyferol – brzmi jak chemia
przemysłowa- tokoferol
- filochinon.
Uważajcie co dajecie dzieciom! To jest w waszym jedzeniu!
Autor jest zaniepokojony obecnością „chemii” i wylicza groźnie brzmiące substancje, jak tiamina, ryboflawina czy cholekalcyferol, przedstawiając je jako potencjalne zagrożenie. No i cóż… chociaż można się z tego śmiać, to jednak warto na chwilę się zatrzymać i zrozumieć, o co tu tak naprawdę chodzi.!
„Chemia” jest wszędzie
Pierwszą rzeczą, którą musimy sobie uświadomić, jest to, że wszystko wokół nas to chemia. Tak, nawet „normalne” jedzenie, które spożywamy. Każdy składnik odżywczy, każdy owoc, warzywo czy mięso, to w istocie zbiór związków chemicznych. To właśnie dzięki tej chemii nasze ciała funkcjonują, żyjemy i oddychamy.
Gdy czytamy etykiety produktów i widzimy długą listę „chemicznych” nazw, łatwo wpaść w pułapkę myślenia, że im więcej trudnych słów, tym jedzenie jest bardziej niezdrowe. Tymczasem większość z tych nazw, które wywołują u niektórych ludzi grozę, to po prostu… witaminy i minerały. Dla przykładu:
• Tiamina – to po prostu witamina B1, niezbędna dla naszego metabolizmu.
• Ryboflawina – witamina B2, odpowiedzialna m.in. za produkcję energii w organizmie.
• Niacyna – witamina B3, wspierająca zdrowie skóry i układu nerwowego.
• Pirydoksyna – witamina B6, która pomaga nam przyswajać białka.
• Kwas askorbinowy – znany też jako witamina C, która wspiera odporność.
• Cholekalcyferol – witamina D3, kluczowa dla zdrowia kości.
Więc, drogi autorze „chemicznego” postu, twoje jedzenie nie próbuje cię zniszczyć – ono po prostu stara się utrzymać cię w dobrym zdrowiu. Te skomplikowane nazwy nie są wynikiem jakiegoś złowrogiego spisku wielkich koncernów, tylko normalnym, biologicznym procesem.
Ignorancja wobec nauki – zjawisko, które ma się dobrze
Skąd więc bierze się ta nieufność wobec rzeczy, które są dla nas zdrowe? Często powodem jest brak edukacji w podstawowych naukach, takich jak chemia czy biologia. Ludzie słysząc „kwas”, natychmiast myślą o czymś szkodliwym. Ale przecież „kwas askorbinowy” (witamina C) to kwas, a wypicie soku z cytryny nas nie zabije.
Problem jest głębszy. Żyjemy w świecie, w którym wiedza jest na wyciągnięcie ręki, ale wielu z nas wybiera dezinformację. Łatwiej jest wierzyć w straszne historie o „truciznach” w jedzeniu niż zrozumieć, że większość z tych „chemikaliów” to naturalne związki, które są nam potrzebne do życia.
Skąd wziął się strach przed „chemią”?
Ciekawostką jest, że w wielu przypadkach nasza nieufność wobec chemii wynika z naturalnej potrzeby zrozumienia tego, co jemy. Niestety, nie zawsze mamy odpowiednie narzędzia, by tę wiedzę zdobyć. Media, sensacyjne nagłówki i pseudoeksperci zasiewają w nas wątpliwości, sugerując, że jeśli czegoś nie rozumiemy, to musi to być złe. I tu zaczyna się cała spirala lęku.
Ludzie chcą zdrowego jedzenia, ale jednocześnie boją się jego składników. Ten paradoks prowadzi do sytuacji, gdzie produkty „bez chemii” stają się popularne. Ale co to właściwie znaczy? Że woda tam nie jest H₂O? Że nie ma w nim węglowodanów, białek, lipidów?
W rzeczywistości, termin „bez chemii” to chwyt marketingowy, który bazuje na niewiedzy konsumentów. Wszystko wokół nas to chemia. Powietrze, którym oddychamy, woda, którą pijemy, a nawet nasze ciała – to wszystko składa się z związków chemicznych.
Refleksja na koniec
Więc, co z tym zrobić? Odpowiedź jest prosta: uczmy się! Dowiadujmy się więcej o tym, co jemy, jak działa nasze ciało i dlaczego te wszystkie witaminy, minerały i inne składniki są dla nas tak ważne. To, co może wydawać się groźne, często jest po prostu niezrozumiałe.
Zamiast więc bać się słów takich jak „cholekalcyferol” czy „tokoferol”, zadajmy sobie pytanie: co to właściwie jest? Czy to nam pomaga, czy szkodzi?
Spoiler: w przypadku wymienionych substancji odpowiedź brzmi: to dla nas kluczowe.
Nie bądźmy tymi, którzy mówią „wszystko to chemia!” w negatywnym kontekście, kiedy w rzeczywistości sami jesteśmy zbudowani z czystej chemii. Kto wie, może kiedy następnym razem zobaczymy „kwas askorbinowy” na etykiecie, pomyślimy sobie: „O, witamina C! To mi się przyda!”
I może, z przymrużeniem oka, przestaniemy traktować nasze jedzenie jak zagrożenie, a zaczniemy jak źródło zdrowia, energii i… no cóż, chemii – ale tej dobrej!